Nastał nowy dzień, nowe nadzieje. Pocieszali się nawzajem, że są jeszcze w stanie coś zmienić. Wierząc w swoje siły poszli do recepcji i poprosili o zmianę pokoju. Spotkali się z odmową. Nie poddali się jednak tak łatwo. Poczekali do popołudnia i udali się na spotkanie z rezydentką. Usiedli z przodu chcąc załatwić całą sprawę jak najszybciej. Kiedy do sali wchodziła sympatyczna pracownica biura podróży, szympansy nie były jeszcze obecne. Wycieczki fakultatywne nie leżały widocznie w kręgu ich zainteresowań. Zmiana pokoju również.
Tiaa... pomyśleli oboje. Szczególnie, że w tym momencie otworzyły się drzwi i do sali weszła czarnowłosa, nie wypowiadając ani jednego słowa. Usiadła zblazowana (jak ta choroba lokomocyjna może człowieka wykończyć!) i patrzyła na otaczający ją świat ze zniesmaczoną miną. Po 20 minutach przybył również jej szympansi rycerz.
- Opowiem Państwu o możliwych wycieczkach fakultatywnych, a następnie chętni będą mogli wpłacić u mnie pieniądze.
Siedząc jak na szpilkach w pierwszym rzędzie rozmyślali wciąż nad tym czy uda im się wywalczyć chociaż trochę spokoju. Atrakcje, jakie Hiszpania miała im do zaoferowania zeeszły na drugi plan.
Po opowieściach o corridach, flamenco i kiełbasie chorizo oraz 2 godzinach spędzonych w jednym pomieszczeniu z dzikusami byli strasznie poddenerwowani. Wiadome było, że nie mogą poruszyć tematu uciążliwych sąsiadów w ich obecności, czekali więc, aż opuszczą salę. Oni jednak jak na złość nie ruszali się ze swoich miejsc. Ostatecznie zostali w piątkę.
Szympans podszedł do biurka rezydentki i zaczął snuć wizję swojej idealnej wycieczki fakultatywnej.
- To co tu Pani mówiła to same nudy, słabe te wycieczki. Ja to bym chciał rejs katamaranem, rozumie Pani? Żeby napiep**** głośna muza i żeby alkohol lał się strumieniami. Jak byliśmy na Ibizie to był taki katamaran i teraz też chcemy.
Zdziwienie, żal, strach i zażenowanie w oczach rezydentki - bezcenne.
- Yyy... Tak, jest coś takiego w ofercie, co prawda zainteresowanie tą wycieczką było zawsze zerowe, dlatego nie opowiadałam o tym podczas spotkania, ale przygotuję Państwu na jutro informacje o tej atrakcji. Proszę podejść do mnie po śniadaniu.
Rezydentka spojrzała na pierwszy rząd, uśmiechnęła się i zaprosiła ich do stolika. Podchodzili do niej z ręką na sercu. Wiedzieli, że to ich ostatnia szansa, ostatnia deska ratunku.
- Zanim przejdziemy do wycieczek fakultatywnych, mamy do Pani inną sprawę. - powiedział rzeczowo.
- Tak?
- Widziała Pani tę parę przed nami? Tak się składa, że to nasi sąsiedzi. Co więcej, nasze pokoje rozdzielone są cienkimi drzwiami co powoduje, że słyszymy wszystko, co mówią, a jak mówią miała Pani okazję się przekonać przed chwilą . Byliśmy już w recepcji w sprawie zmiany pokoju, ale odprawili nas z kwitkiem.
- Pierwsze słowa, jakie wypowiedziała Czarnowłosa to było "fak mi fak mi", a w nocy wymiotuje! - dołożyła swoje trzy (gorsze) grosze. - Niech Pani coś zrobi, błagamy! Nie wytrzymamy obok nich cały tydzień! Proszę! - tutaj nasza bohaterka zrobiła oczy niczym kot ze Shreka, a że te oczy są wielkie to łatwo się przesuszają, czego skutkiem są stojące w oczach łzy.
Rezydentka spojrzała na nich i powiedziała:
- Podejdziemy zaraz razem do recepcji, zobaczę czy uda mi się coś zrobić. Proszę być dobrej myśli. Tymczasem chcieliby Państwo wybrać się na jakąś wycieczkę fakultatywną?
Po wypisaniu odpowiednich kwitków udali się w trójkę do recepcji. Ona trzymała mocno kciuki, podczas gdy rezydentka podchodziła do lady. Pracownicy hotelu co rusz patrzyli to na nią, to na nich, aż w końcu ze współczuciem pokiwali głowami.
Szczęście w ich sercach rosło tym bardziej im bardziej zbliżała się do nich rezydentka. Pełni nadziei patrzyli na jej usta, gdy wypowiadała:
- Dzisiaj nic nie da się zrobić, ale jutro przychodzi kierowniczka zmiany i może z nią uda nam się coś załatwić. Umówmy się o 11.00 przy recepcji.
- Dobrze.
Tej nocy objawy choroby lokomocyjnej ewidentnie się nasiliły. Dobrze, że przez drzwi nie można się zarazić, ale ręki lepiej nie podawać.
Jestem monotematyczna, ale czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńHm, no ciekawie, ale za krótko :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to i kilka poprzednich i wniosek z tego jeden, następne też z wielką checią przeczytam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńM.
Czekam na kolejne wpisy z serii "Koszmar minionego lata" ;p
OdpowiedzUsuńPrzed chwila wpisalam koment.ale sie nue pojawil:( czekam na dalsze wiesci:)
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarze i już się zabieram do roboty :)
OdpowiedzUsuńPisz kochana, pisz - bo wszyscy czytelnicy na głodzie:)
OdpowiedzUsuńkiedy bedzie dalszy ciag?:D
OdpowiedzUsuńJuż już! Musze dodać tylko zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny post...jestem ciekawa jak to się skończy :)
OdpowiedzUsuń