Dnia następnego warowali pod recepcją od rana. Kiedy podchodziła do nich rezydentka, ona już nie wierzyła w swoje szczęście. Kto by wierzył po tym wszystkim?
- Dzień dobry! Niech Państwo chwilę poczekają, ja w tym czasie pójdę porozmawiać z kierowniczką.
Ich oczom ukazała się niska, krępa kobieta patrząca znad okularów. Gorzej niż baba w ZUS-ie. Wymieniła kilka zdań z rezydentką i zniknęła w pomieszczeniu służbowym.
Pracownica Itaki miała dla nich cudowną wiadomość.
- Mogą Państwo zmienić pokój!
Ich radość była ogromna, w ułamku sekundy przez ich głowy przelatywały obrazy wspaniałego urlopu, wypoczynku, cichych nocy i spokojnych poranków! Jednak tylko przez chwilę.
- Niestety będzie to możliwe dopiero jutro.
- Szkoda, ale i tak bardzo dziękujemy za pomoc. Jesteśmy bardzo szczęśliwi! Dziękujemy Pani! Ratuje nam Pani urlop!
- I za dopłatą 50 euro...
- Aha...
No tak, to było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. Nie ma to jak wykorzystać człowieka podpartego do muru. Lżejsi o 50 euro poszli na plażę. Kiedy wrócili po dobrych paru godzinach, w ich pokoju rozbrzmiewał dzwonek telefonu hotelowego. Nieśmiało podniosła słuchawkę.
- Heloł?
- You can change your room today, but now, ok?
- Ok!
Nawet bardzo ok! Zyskali jedną noc bez odgłosów dżungli! Z drugiej strony było im jednak żal ludzi, którzy wprowadzą się na ich miejsce. Z ciężkim sercem spakowali swoje bagaże tak szybko jak się tylko dało i ruszyli do recepcji gdzie otrzymali klucz do nowego pokoju.
Kiedy tak leżeli na świężej pościeli i patrzyli w biały sufit byli przekonani, że już nic złego nie może ich spotkać. Musieli przecież wyczerpać już limit nieszczęścia. Nie wiedzieli jednak, że ich pechowe możliwości należy mnożyć przez dwa.
Dnia następnego mieli się udać na wycieczkę fakultatywną do Barcelony. Miejsce zbiórki znajdowała się ok. 600 m od hotelu. Spacerkiem udali się we wskazany punkt. W końcu byli spokojni. Pierwsza w pełni przespana noc, a już za parę godzin ich oczom ukarze się legendarna katedra!
Ku ich przerażeniu ukazała im się szympansia para idąca w ich stronę.
- O nie, co oni tu robią? Przecież nie chcieli jechać do Barcelony!!! To się nie dzieje!
Kiedy czekali razem z resztą grupy podjechał autobus z logo Itaki. Wysiadła z niego dziwnie wyglądająca kobieta mówiąc:
- Proszę Państwa, zaraz podjedzie drugi bus, jednak w tym mamy wciąż dwa wolne miejsca. Zapraszam więc jakąś dwójkę do nas, a reszta wsiądzie do następnego autobusu.
W tym momencie złapał ją za rękę i poprowadził w stronę tej dziwnej kobiety.
- To my pojedziemy z Panią! - powiedział nad głowami tłumu, po czym dodał szeptem tylko do niej - Tym sposobem nie będziemy razem z dzikusami!
- O faktycznie! Tak! Cudowny pomysł! - przyklasnęła uradowana.
Gdy tylko drzwi autobusu się za nimi zamknęły, a oczy wszystkich pasażerów skierowały się na nich wiedzieli, że coś jest nie tak. Jak okiem sięgnął nie widzieli dwóch miejsc wolnych. Dostrzegli jakieś jedno z przodu, ale to tyle.
- Przepraszam, gdzie są te wolne miejsca?
- Jedno tutaj, a drugie tam na końcu autobusu.
Spojrzała na niego z takim smutkiem, niedowierzaniem i błaganiem żeby to nie była prawda.
- To ja usiądę tutaj, a Ty idź tam. - to było jedyne co mógł wycedzić przez zęby.
On i Krystyna
Siedzę w samym środku jakieś zwariowanej rodzinki. Koło mnie babcia, a ci obok to jej córka wraz ze swoim synem. Musieli późno wstać, bo ta młoda kobieta robi makijaż w trakcie jazdy. Akurat maluje oczy, kiedy kierowca autobusu hamuje. Oburzona tym faktem (bo przecież jak autobusy mogą hamować), prycha powietrzem z dezaprobatą, zmywa makijaż i zaczyna od początku. Rezydentka snuje opowieść o historii miasta, a babcia obok dokładnie notuje każde jej słowo. W sumie niedokładnie bo jej zapiski wyglądają tak: "Antonio Gaudi zmarł wpadając pod tramwaj w Barcelonie w 1926 r... albo 1928". Widocznie słuch już nie ten... lub pamięć.
Ona i Wiktor
Jestem tak zła, że nie patrzę w okno tylko przed siebie, na cały autobus uśmiechniętych ludzi. Niech to szlag! Siedzę i tak z brzegu, więc oglądanie widoków jest ograniczone przez "tatę", obok którego przyszło mi zająć miejsce. Zamykam z tej złości oczy i słucham głosu rezydentki opowiadającej historie tego regionu. Nagle opowieść przerywa mi kaszel małolata siedzącego obok (dzieli nas przejście). Po 4 kaszlnięciach otwieram oczy i widzę jak mały wkłada głowę to przeźroczystej siatki foliowej i zwraca całe śniadanie. Łzy napływają mi do oczu. Chcę stąd uciec, chce wysiąść, chcę do przodu... dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotyka?! Ratunku!
I tak do samej Barcelony...