wtorek, 18 lutego 2014

Resident Evil

Nastał nowy dzień, nowe nadzieje. Pocieszali się nawzajem, że są jeszcze w stanie coś zmienić. Wierząc w swoje siły poszli do recepcji i poprosili o zmianę pokoju. Spotkali się z odmową. Nie poddali się jednak tak łatwo. Poczekali do popołudnia i udali się na spotkanie z rezydentką. Usiedli z przodu chcąc załatwić całą sprawę jak najszybciej. Kiedy do sali wchodziła sympatyczna pracownica biura podróży, szympansy nie były jeszcze obecne. Wycieczki fakultatywne nie leżały widocznie w kręgu ich zainteresowań. Zmiana pokoju również. 

- Witam Państwa serdecznie na waszych wymarzonych wakacjach!

 http://www.ogloszeniaturystyka.pl/

Tiaa... pomyśleli oboje. Szczególnie, że w tym momencie otworzyły się drzwi i do sali weszła czarnowłosa, nie wypowiadając ani jednego słowa. Usiadła zblazowana (jak ta choroba lokomocyjna może człowieka wykończyć!) i patrzyła na otaczający ją świat ze zniesmaczoną miną. Po 20 minutach przybył również jej szympansi rycerz.

- Opowiem Państwu o możliwych wycieczkach fakultatywnych, a następnie chętni będą mogli wpłacić u mnie pieniądze. 

Siedząc jak na szpilkach w pierwszym rzędzie rozmyślali wciąż nad tym czy uda im się wywalczyć chociaż trochę spokoju. Atrakcje, jakie Hiszpania miała im do zaoferowania zeeszły na drugi plan.


Po opowieściach o corridach, flamenco i kiełbasie chorizo oraz 2 godzinach spędzonych w jednym pomieszczeniu z dzikusami byli strasznie poddenerwowani. Wiadome było, że nie mogą poruszyć tematu uciążliwych sąsiadów w ich obecności, czekali więc, aż opuszczą salę. Oni jednak jak na złość nie ruszali się ze swoich miejsc. Ostatecznie zostali w piątkę. 

Szympans podszedł do biurka rezydentki i zaczął snuć wizję swojej idealnej wycieczki fakultatywnej.

- To co tu Pani mówiła to same nudy, słabe te wycieczki. Ja to bym chciał rejs katamaranem, rozumie Pani? Żeby napiep**** głośna muza i żeby alkohol lał się strumieniami. Jak byliśmy na Ibizie to był taki katamaran i teraz też chcemy.

Zdziwienie, żal, strach i zażenowanie w oczach rezydentki - bezcenne.

- Yyy... Tak, jest coś takiego w ofercie, co prawda zainteresowanie tą wycieczką było zawsze zerowe, dlatego nie opowiadałam o tym podczas spotkania, ale przygotuję Państwu na jutro informacje o tej atrakcji. Proszę podejść do mnie po śniadaniu.
- No. To do jutra. - odrzekł, wstał i wyszedł, a ona zaraz za nim.


Rezydentka spojrzała na pierwszy rząd, uśmiechnęła się i zaprosiła ich do stolika. Podchodzili do niej z ręką na sercu. Wiedzieli, że to ich ostatnia szansa, ostatnia deska ratunku.

- Zanim przejdziemy do wycieczek fakultatywnych, mamy do Pani inną sprawę. - powiedział rzeczowo.
- Tak?
- Widziała Pani tę parę przed nami? Tak się składa, że to nasi sąsiedzi. Co więcej, nasze pokoje rozdzielone są cienkimi drzwiami co powoduje, że słyszymy wszystko, co mówią, a jak mówią miała Pani okazję się przekonać przed chwilą . Byliśmy już w recepcji w sprawie zmiany pokoju, ale odprawili nas z kwitkiem.
- Pierwsze słowa, jakie wypowiedziała Czarnowłosa to było "fak mi fak mi", a w nocy wymiotuje! - dołożyła swoje trzy (gorsze) grosze. - Niech Pani coś zrobi, błagamy! Nie wytrzymamy obok nich cały tydzień! Proszę! - tutaj nasza bohaterka zrobiła oczy niczym kot ze Shreka, a że te oczy są wielkie to łatwo się przesuszają, czego skutkiem są stojące w oczach łzy.

Rezydentka spojrzała na nich i powiedziała:
- Podejdziemy zaraz razem do recepcji, zobaczę czy uda mi się coś zrobić. Proszę być dobrej myśli. Tymczasem chcieliby Państwo wybrać się na jakąś wycieczkę fakultatywną?
- Tak, Barcelona.


Po wypisaniu odpowiednich kwitków udali się w trójkę do recepcji. Ona trzymała mocno kciuki, podczas gdy rezydentka podchodziła do lady. Pracownicy hotelu co rusz patrzyli to na nią, to na nich, aż w końcu ze współczuciem pokiwali głowami.

Szczęście w ich sercach rosło tym bardziej im bardziej zbliżała się do nich rezydentka. Pełni nadziei patrzyli na jej usta, gdy wypowiadała:

- Dzisiaj nic nie da się zrobić, ale jutro przychodzi kierowniczka zmiany i może z nią uda nam się coś załatwić. Umówmy się o 11.00 przy recepcji.
- Dobrze.

Tej nocy objawy choroby lokomocyjnej ewidentnie się nasiliły. Dobrze, że przez drzwi nie można się zarazić, ale ręki lepiej nie podawać. 

10 komentarzy:

  1. Jestem monotematyczna, ale czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, no ciekawie, ale za krótko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam to i kilka poprzednich i wniosek z tego jeden, następne też z wielką checią przeczytam. Pozdrawiam!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejne wpisy z serii "Koszmar minionego lata" ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed chwila wpisalam koment.ale sie nue pojawil:( czekam na dalsze wiesci:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuje za komentarze i już się zabieram do roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz kochana, pisz - bo wszyscy czytelnicy na głodzie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już już! Musze dodać tylko zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na kolejny post...jestem ciekawa jak to się skończy :)

    OdpowiedzUsuń

Follow Me