Czas już kończyć tę koszmarną podróż...
W drodze na lotnisko nasi bohaterowie siedzieli sobie spokojnie w autobusie, rozmyślając o tym, co czeka ich w domu. Dzikusy siedziały kilka miejsc z przodu. Na tyle daleko, że nie było ich ani widać, ani słychać. Coś jednak musiało wydarzyć się w ich bujnych głowach, bo postanowili się nagle przesiąść. Za naszych bohaterów.
:|
Po wymianie spojrzeń usłyszeli jak Czarnowłosa rozmawia przez telefon ze swoją rodzicielką.
- Halo, mama? Cześć to ja... Jedziemy właśnie na lotnisko. Tak, tak jesteśmy jeszcze w Hiszpanii. Słuchaj taka sprawa. Pożycz mi stówę, bo nie mamy za co wrócić do domu.
Następuje chwila ciszy, w której mama musiała wypowiedzieć do ucha Czarnowłosej co myśli na ten temat.
- Oesu! Jak to na co straciłam? Na jedzenie, picie, wycieczki! Weź nie zrzędź tylko mi pożycz, bo nie mamy na autostradę no.
Znowu cisza. Mama musiała okazać się nieprzejednana lub z doświadczenia wie, że raz pożyczone pieniądze nigdy do niej nie wrócą. W każdym razie błyskotliwość umysłu Czarnowłosej pozostawała na wysokim poziomie.
- No to powiedz Sebastianowi żeby mi pożyczył! No spytaj się go! No dobra czekam.
Sebastian to pewnie brat Czarnowłosej... albo konkubent matki... W całym autobusie czuć napięcie - czy ktokolwiek pożyczy im te pieniądze, czy zostaną w Poznaniu już na zawsze?!
- No jestem, jestem. Widzisz! I po co było się tak drzeć? No, no, no. To cześć.
Słychać jak ciężki kamień z serc dzikusów spada z hukiem na podłogę autobusu. Jednak Czarnowłosa wciąż ma pewne wątpliwości.
- Sebastian powiedział, że nam pożyczy. Ma przelać pieniądze na moje konto, ale tak się zastanawiam czy dojdzie dzisiaj za granicę?
Bardzo trudno jest utrzymać śmiech wewnątrz człowieka i nie pozwolić mu wyjść na zewnątrz. Nawet jeśli uda Ci się nie wydać dźwięku, Twoje całe ciało miotane jest trzęsiączką. I nic nie pomaga. Nawet wbicie paznokci w siedzenie.
Podczas gdy nasi bohaterowie starali się utrzymać śmiech w obrębie własnych ciał (byli świadomi zagrożenia gdyby im się nie udało) między dzikusami nastąpiła chwila konsternacji. Można było niemalże usłyszeć trybiki w ich głowach, które z oporem się zazębiają. Zębatka z chrzęstem, ale jednak, obraca się do przodu. W końcu wódz plemienia przemawia.
- Ej, ale konto masz w Polsce nie?
- Aaa no tak. - odpowiedziała Czarnowłosa, bez przekonania i zrozumienia.
Dobrze, że te wakacje się już skończyły, ale koszmar minionego lata zawsze może wrócić. Tym razem do Was.
Mwuehuehue.
(Znowu ten mściwy śmiech!)
Bez odbioru.
Lufcik
Nawet z koszmarem wróciłabym do Barcelony. Uwielbiam to miasto!
OdpowiedzUsuńLil mnie własnie kompletnie nie urzekło! Co innego Paryż. Tam się czułam jak u siebie. Barcelona za to bardzo mnie męczyła. La Rambla - porażka! Ale to może dlatego, że te przeżycia to były moje...
UsuńDobre:-)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Dzięki :)
UsuńNie jeżdżę na takie wycieczki więc raczej podobnych przeżyć nie będę miała,na szczęście :)) Chociaż koszmar letni może przyjąć różne oblicze ;p
OdpowiedzUsuńMiło mi się czytało te twoje opowieści .
Pozdrawiam ♥
Dzięki :) A koszmar zawsze może przybrać inne formy np orkanu Ksawery podczas wylotu :) wszystko przed Tobą!
Usuń:) czasem sie zastanawiamy gdzie ludzie maja rozum..
OdpowiedzUsuńOna miała duże... oczy więc podejrzewam, że w tych okolicach! Jemu z kolei wystawał mocno brzuch! :)
UsuńMistrzyni :))
OdpowiedzUsuńCzarnowlosa czy ja? :)
UsuńTeż się zastanawam skąd tacy agenci się biorą:)
OdpowiedzUsuńByli chyba z Łodzi, ale w każdym mieście niestety takich nie brakuje... :/
Usuńdziękuję za historię z morałem w tle,
OdpowiedzUsuńa morał dla mnie jest taki, że jak wakacje, to unikaj dzikusów, goryli i królewien, nie jedź z biurem podróży, najlepiej tam, gdzie twój ojczysty język jest na wymarciu, a jak gdzieś go słyszysz, to najpierw posłuchaj, co mówią, a potem zastanów się, czy sam chcesz się odezwać (?) ;p
taki mam przepis na własne wakacje! :)))))
pozdrawiam :)))))
ps. będą jeszcze jakieś historie w odcinkach?
ps2. nikt nie powiedział, że zdjęcia jednak zachęcają do wycieczki do Hiszpanii ;)
UsuńOjej! Dziękuję Ci za te wszystkie komentarze :) O historiach w odcinakach jeszcze pomyślę, ale wolałabym żeby pech się ode mnie już odczepił :D Co do wyjazdów z biurem podróży to różnie bywa. Jak polecieliśmy na własną rękę do Norwegii to szalał akurat orkan Ksawery i spaliśmy w zimnym mieszkaniu ze śmierdzącą fretką :D nigdy nie wiesz gdzie czycha koszmar! Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńPewnie że się da! Warszawa w doborowym towarzystwie jest całkiem fajna :)
OdpowiedzUsuńNajpierw urzekła mnie nazwa bloga, więc wpadłam sobie zobaczyć, co i jak. Potem urzekł mnie opis koszmarnych wakacji, przy którym (przepraszam!) nieźle się uśmiałam, więc postanowiłam zobaczyć resztę bloga. Pooglądałam, poczytałam i myślę, że zostane na dłużej, bo świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następne Twoje wycieczki będą bardziej udane!
Pozdrawiam serdecznie,
Ola
Dziękuję Ci bardzo Olu :) Nawet nie wiesz ile radości mi sprawiłas swoim komentarzem :) Co do wycieczek też mam taką nadzieję, ale doświadczenie podpowiada coś innego hihi :) Co gorsza czuję, że to najwyższy czas gdzies pojechac na wycieczkę :) Przesyłam pozdrowienia! :)
UsuńDobrze, ze koszmar minionego lata sie zakonczyl...no coz, nie wybieramy towarzyszy podrozy szczegolnie na wycieczkach:) to jakas przestroga..:) ogolnie jednak final jest taki, ze to swietny material na posty, wiec dzikusy do czegos sie jednak przydaly;) usciski:)))
OdpowiedzUsuńKabaret:)
OdpowiedzUsuńŻycie przerosło kabaret :) :D
Usuń